Tak! Mam medal!
W niedzielę 15 maja odbył się długo przeze mnie oczekiwany 4 PKO Półmaraton w Białymstoku. Ja brałam udział w biegu towarzyszącym Run City na 5km. Za cel postawiłam sobie max 35 minut na ten odcinek. Jestem 4 miesiące po porodzie i taki cel wydawał się być realny. Tym bardziej że biegać zaczęłam dopiero na 5 tygodni przed startem. To był mój debiut.
Start był z pod Pałacu Branickich. Najpierw była wspólna rozgrzewka, później kilka słów powitania i START. Meta była na Rynku Kościuszki kolo Ratusza. Wszystko pięknie zorganizowane. Dopięte na ostatni guzik.
I tak dzień 15 maja okazał się dla mnie wyjątkowo dobrym dniem. Pogoda była super. Nie za gorąco i nie za zimno. Deszczu nie było. Trochę stresu było, bo to pierwszy taki mój bieg masowy.
Ale po starcie stres odszedł i włączył się power. Nogi same mnie niosły. Jakoś tak fajnie i lekko się biegło. A to ludzie dopingujący dodawały powera. A to muzyka. Jak i inni uczestnicy których chciało się przegonić. Kilometry szybko mijały. Trasa była dość prosta. Nawet nie wiem kiedy ten czas tak zleciał.
To było naprawdę niesamowite uczucie.
I tu nagle meta. I czas na mecie 29 minut 16 sekund. I 385 miejsce na ok. 700 uczestników. I ten piękny, wyjątkowy pierwszy medal. Wspaniała pamiątka i wspaniałe wspomnienia.
Na mecie czekała na na nas też woda, płaszcze chłodzące, rosołek, ciepła babka i napoje izotoniczne. A także sesje zdjęciowe i gratulacje.
I tak narodziła się moja nowa pasja. Pasja do biegania. Pasja startu w kolejnych takich imprezach. Nie koniecznie w Białymstoku. Myślę że z czasem odwiedzę tez inne miasta żeby tak móc sobie pobiegać.
Dla mnie ten bieg był niesamowitym przeżyciem i doświadczeniem. Był też pomocą dla Kuby, który czeka na operację. Jest to naprawdę super idea. Biec dla siebie , dla własnej przyjemności i przy okazji pomóc dla kogoś.
A teraz kilka dni odpoczynku i wracam do biegania.
Tak rodzi się pasja.
Dlaczego biegam? Biegam bo lubię. Bieganie daje mi siłę, wiarę w siebie. Stawiam sobie cele i je osiągam. Boli? Ból jest przejściowy. A duma pozostaje na zawsze.
I tak dzień 15 maja okazał się dla mnie wyjątkowo dobrym dniem. Pogoda była super. Nie za gorąco i nie za zimno. Deszczu nie było. Trochę stresu było, bo to pierwszy taki mój bieg masowy.
Ale po starcie stres odszedł i włączył się power. Nogi same mnie niosły. Jakoś tak fajnie i lekko się biegło. A to ludzie dopingujący dodawały powera. A to muzyka. Jak i inni uczestnicy których chciało się przegonić. Kilometry szybko mijały. Trasa była dość prosta. Nawet nie wiem kiedy ten czas tak zleciał.
To było naprawdę niesamowite uczucie.
I tu nagle meta. I czas na mecie 29 minut 16 sekund. I 385 miejsce na ok. 700 uczestników. I ten piękny, wyjątkowy pierwszy medal. Wspaniała pamiątka i wspaniałe wspomnienia.
Na mecie czekała na na nas też woda, płaszcze chłodzące, rosołek, ciepła babka i napoje izotoniczne. A także sesje zdjęciowe i gratulacje.
I tak narodziła się moja nowa pasja. Pasja do biegania. Pasja startu w kolejnych takich imprezach. Nie koniecznie w Białymstoku. Myślę że z czasem odwiedzę tez inne miasta żeby tak móc sobie pobiegać.
Dla mnie ten bieg był niesamowitym przeżyciem i doświadczeniem. Był też pomocą dla Kuby, który czeka na operację. Jest to naprawdę super idea. Biec dla siebie , dla własnej przyjemności i przy okazji pomóc dla kogoś.
A teraz kilka dni odpoczynku i wracam do biegania.
Tak rodzi się pasja.
Dlaczego biegam? Biegam bo lubię. Bieganie daje mi siłę, wiarę w siebie. Stawiam sobie cele i je osiągam. Boli? Ból jest przejściowy. A duma pozostaje na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz